Liceum. Po marzeniach o byciu policjantką nie było już śladu. Teraz moim marzeniem było bycie żołnierzem.
Choć moi rodzice marzyli o tym abym poszła do najlepszego liceum w okolicy, ja upierałam się na swoim. Po jakimś czasie namówili mnie na udział w lekcji pokazowej w tej dobrej szkole. Podobał mi się tam kierunek dziennikarski ale lekcja pokazowa mnie przeraziła. Poziom innych uczniów był zdecydowanie wyższy niż mój i nie chciałam tam się uczyć. Natomiast moi rodzice nie chcieli bym się uczyła w liceum wojskowym ponieważ znajdowało się ono na wiosce, bez dojazdu- jedynym wyjściem byłby internat. Po długich namowach w ostatni możliwy dzień złożyłam tam papiery i oczekiwałam na decyzję. Dostałam się….
Pierwszy dzień w internacie? Okazało się że mieszkać nie będę w głównym internacie lecz w małym budynku obok niego. Trzy małe pokoje po 5 dziewczyn. Brzmi jak koszmar, a było odwrotnie. Mimo że było to duże skupisko ludzi w małych pomieszczeniach było o wiele bardziej spokojnie i cicho niż w głównym internacie. Dziewczyny z pokoju są świetne i bardzo miło wspominam ten czas. Mieliśmy wyznaczone godziny w ciągu dnia na różne czynności. Po szkole od godziny 16 do godziny 18 trwał czas na naukę. Opiekunowie pilnowali abyśmy dobrze wykorzystali ten czas. Spać musieliśmy już o 22. Było to uciążliwe ale tez do przeżycia. Ja często pytałam opiekunów o to czy mogę uczyć się dłużej a oni zgadzali się. No właśnie.. uczyć.. moje podejście się zmieniło.. uczyłam się troszkę więcej niż w gimnazjum.
Liceum jak liceum, wyjątkiem był piątek- dzień w którym zakładaliśmy dumnie mundur i mogliśmy się poczuć jak prawdziwy żołnierz. W kontaktach towarzyskich byłam coraz bardziej otwarta, zdobywałam przyjaciół ale nigdy takich prawdziwych. Podchodziłam do każdej nowo poznanej osoby optymistycznie co nie przynosiło dobrych skutków. Do dziś mam taki nawyk i bardzo mi przeszkadza.
Dowiedziałam się też że mam talent do pisania i bardzo łatwo przychodziło mi pisanie dobrych wypracowań. Problem miałam z nauczycielem od historii a konkretniej z nauczycielką. Która faworyzowała chłopaków, dziewczyny traktowała obojętnie a niektóre miała upatrzone takie, których nie lubiła… Chyba byłam jedną z takich dziewczyn bo pomimo tego, że uczyłam się, już na koniec, podręcznika na pamięć i tak słyszałam że mam 2 bo złymi słowami coś opisałam albo, że ściągałam. Dochodziło do sytuacji w której nauczycielka „nie zauważała” drugiej strony sprawdzianu więc miałam mniej punktów. Tak jak w gimnazjum lubiłam historię tak w liceum ją znienawidziłam. Bardzo dobrze za to szło mi z chemii co było ogromnym zaskoczeniem bo z 2 w gimnazjum wskoczyłam na 5.
Zrozumiałam w liceum jak ważna jest nauka. Wiedziałam już, że to ona może dać mi przepustkę do lepszego życia